Recenzja filmu

Book Club. Następny rozdział (2023)
Bill Holderman
Diane Keaton
Jane Fonda

Seks w Wiecznym Mieście

To film zalotny i kolorowy; żonglujący dwuznacznościami i erotycznymi podtekstami, ale pruderyjnie i bardzo ostrożnie; przewidywalny, ale nie sposób odmówić mu uroku. Cóż, ja chyba dałem się
Seks w Wiecznym Mieście
A może raczej wiecznie seksi. Bo wprawdzie w filmie Billa Holdermana seks ma miejsce tylko raz – i to nie we włoskiej stolicy, ale w Wenecji – to cztery niemłode bohaterki doskonale wiedzą, że seksapilu im nie brakuje. Zresztą jedna z nich, leniwie popijając drinka w rzymskiej knajpce, oświadcza współtowarzyszkom wakacji, że w Italii wszystko jest przecież bardziej seksi. I takiż właśnie jest "Następny rozdział" – seksi. Z całym tego dobrodziejstwem. To film zalotny i kolorowy; żonglujący dwuznacznościami i erotycznymi podtekstami, ale pruderyjnie i bardzo ostrożnie; przewidywalny, ale nie sposób odmówić mu uroku. Cóż, ja chyba dałem się uwieść. 


Czy miałem wysokie oczekiwania i czy byłem obiektywny? W żadnym razie. Zawsze wyczekuję kolejnych komedii z aktorkami-seniorkami, choć rzadko prezentują one wysoki poziom (serial "Grace i Frankie" to chlubny wyjątek), o czym dobitnie przypomniał mi niedawno inny kwartet "złotek" w podróży, czyli bardzo przeciętne "80 for Brady". Kontynuację "Pozycji obowiązkowej" ogląda się jednak zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę, z jak licznych klisz i truizmów jest ona ulepiona. To oczywiście w głównej mierze zasługa dynamicznego, choć często niechlujnego scenariusza, w którym każda z czterech gwiazd ma szansę oczarować nas swoją charyzmą. "Następny rozdział" zaprasza nas więc na spotkanie z przyjaciółkami, które mają się świetnie. Wypijmy z nimi Aperol Spritz, rozkoszujmy się ich towarzystwem i cieszmy się, że jest dla nich miejsce w rozrywkowym kinie głównego nurtu. W końcu to obraz realizowany głównie dla seniorów. Podczas mojego seansu widownia (raczej starsza niż młodsza) współdzieliła entuzjazm ekranowych protagonistek. Udzielił się on i mnie – jak mówi starte przysłowie: "When in Rome, do as Romans do".

Zresztą filmowym Amerykanom podczas mniej lub bardziej wakacyjnego pobytu w Italii zwykle dopisuje szczęście, a "włoski but" roztacza nad nimi afirmatywną aurę. Katharine Hepburn w "Urlopie w Wenecji" przeżyła wspaniały romans, Clark Gable w "Zaczęło się w Neapolu" zakochał się w pięknej lokalnej szansonistce, a Julia Roberts w "Jedz, módl się, kochaj" zapałała miłością do pizzy, pasty i gelato. Nie inaczej jest w "Book Club: Następnym rozdziale". Włochy są tu nie tylko bardziej seksi niż Ameryka, to miejsce, w którym bohaterki mają zrozumieć, że ich los wciąż jest w ich rękach oraz że po siedemdziesiątce nie tylko jeszcze wiele im się może przydarzyć, ale, co ważniejsze, wciąż mają kontrolę nad swoim życiem. Przesłanie to zostaje nam zakomunikowane wprost – rozpoczynającym seans, klasycznym, słodko-inspirującym cytatem z książki Paulo Coelho. Twórcy więc nie ukrywają, w jakim rejestrze złożoności się poruszamy.


W "Pozycji obowiązkowej", pierwszej części serii, cztery przyjaciółki, Diane (Diane Keaton), Vivian (Jane Fonda), Sharon (Candice Bergen) i Carol (Mary Steenburgen), zaczytywały się w "50 twarzach Greya" i na nowo odkrywały uroki życia uczuciowego i seksualnego. Tym razem znane nam już relacje romantyczne zostają przede wszystkim odniesione do głębszych potrzeb kobiecych postaci – jak zachować i siebie, i miłość oraz jak rozróżnić konwenanse od autentycznych pragnień. Diane, Viv i Carol zmierzą się zarówno z widmami przeszłości, jak i przyszłości, podczas gdy racjonalna i wyzwolona Sharon będzie dzielić swój czas pomiędzy wspieranie przyjaciółek i flirtowanie z kolejnymi mężczyznami. A wszystko to w malowniczym, wręcz pocztówkowym, włoskim anturażu w wersji basic: Rzym, Wenecja, Toskania. Wycieczka pomyślana początkowo jako wieczór panieński okazuje się wielką przygodą, pełną niespodzianek miłych i pechowych; magiczną pielgrzymką uzdrawiającą troski, obawy i traumy. Zdecydowanie więcej tu nieco boomerskiej komedii siostrzeństwa niż komedii romantycznej, jaką był poprzedni "rozdział" serii.

O "Następnym rozdziale" można w zasadzie napisać tyleż dobrego, co złego. W oczy kole jednolitość bohaterek, które, choć utożsamiają różne życiowe postawy, reprezentują tę samą grupę uprzywilejowanych, zamożnych kobiet. Na tym tle ich podeszły wiek zestawiony z potrzebami ciała i serca wydaje się jedynym wyróżniającym kontekstem i tabuizowaną okolicznością, z którą trzeba sobie poradzić. Najlepszy hotel w Wenecji i willa pod Florencją? Proszę bardzo. Spontanicznie kupiona suknia ślubna w butiku w centrum Rzymu? Czemu nie? Szybki zakup nowej garderoby po kradzieży walizek? Oczywiście. Zasobny portfel, bogaci przyjaciele, a do tego brak problemów ze zdrowiem – nic tylko tak się zestarzeć. Z drugiej strony w tym pastelowym, sterylnym i wolnym od problemów świecie emocjonalne życie czterech seniorek – na ekranie wciąż nieczęste w roli głównej – ma szansę wysunąć się na pierwszy plan.


Tu jednak pojawia się drugi problem. To, co miało przestać być tabu, przestaje nim być tylko pozornie. "Book Club" sprowadza seksualność bohaterek do poziomu gagu, czasem zabawnego i pikantnego, a czasem bardzo suchego żartu. Dodam tylko, że panie rumienią się na widok antycznych, marmurowych rzeźb przedstawiających nagich mężczyzn i są to jedyne nagie torsy, jakie zobaczymy. Rozumiem, że formuła miłej dla oka, przyjemnej komedii dla jak najszerszego grona odbiorców sprawia, że o seksie mówi się tu subtelnie, obudowując go we frywolne metafory, podczas gdy uczucia i to, co leży na sercu, może zostać wyrażone wprost. Mam jednak poczucie, że twórcy bardzo się starali, by sfera erotyczna została maksymalnie zepchnięta poza kadr. Jak inaczej wytłumaczyć to, że grana przez Fondę Viv, która – jak sama żartuje – musiała sobie sprawić protezę kolana, bo "za często klękała" (mrug, mrug), nie ma w filmie żadnego namiętnego momentu z przyszłym mężem. Z kolei gdy bohaterka Bergen spędza upojne chwile na barce z nowo poznanym kochankiem, film serwuje nam krótką scenkę, w której jednym śladem po miłosnym akcie są potargane włosy kobiety, wychodzącej z kajuty w pełnym ubraniu.

Jednocześnie z "Następnego rozdziału" biją najlepsze zalety porządnego comfort movie: wspaniałe aktorki na autopilocie grające podług swojego emploi (Diane Keaton rzecz jasna pojawi się w rozkloszowanej spódnicy, szerokim pasku, golfie i kapeluszu, a Jane Fonda będzie eksponować nieskazitelną figurę), pełna lista najbardziej wyświechtanych, ale pięknych, włoskich szlagierów rozbrzmiewających w Wiecznym Mieście, La Serenissimie i pod słońcem Toskanii, a do tego czułe i zabawne rozmowy czterech kobiet, które udowadniają sobie samym, że wciąż mają coś do powiedzenia. Ponadto czuć – podobnie jak było w wypadku "Grace i Frankie" – że oglądamy przyjaciółki nie tylko w świecie filmowym. Gdy ten rozkoszny kwartet przenosi swoją autentyczną więź na ekran, można poczuć się jak po kilku kieliszkach limoncello w najlepszym wakacyjnym towarzystwie – zmysł krytyczny się otępia, a jego miejsce zajmuje afirmacja życia. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones